Często zapominamy o najprostszych prawdach

Z Tomaszem Piaseckim, reżyserem Księgi lasu rozmawiała Weronika Siemek.

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Pszczoła rozmawia z Królową pszczół na temat swoich obaw, co do przyszłości lasu. Jakie problemy dotykają jego mieszkańców?
Przede wszystkim chodzi o to, że w lesie jest przerażająco, cicho i nie słychać śpiewu ptaków ani echa. Królowa pszczół z Pszczołą martwią się, że ludzie wytną las i nic już z niego nie zostanie. Tym samym one i pozostałe zwierzęta będą zmuszone poszukiwać dla siebie innego miejsca do życia. Przełomowym momentem okazuje się przybycie Drwala, który lubi swoją pracę i las, ale kiedy widzi, że stary, tysiącletni dąb obumiera, postanawia go ściąć. Powstrzymują go przed tym dwie siostry Echo, opowiadając mu smutną historię o swojej trzeciej siostrze Echo. Ich siostra straciła głos, bo powtarzała wrzaski ludzi, którzy nie dbali o las, krzyczeli, w wyniku czego Echo ochrypło. Jedynym ratunkiem w tej sytuacji może być dzielny człowiek, który odnajdzie trzy zaczarowane kwiaty, skrywające w sobie czarodziejskie słowa. Następnie musi je wypowiedzieć, tak by powtórzyły je dzieci i wtedy Echo odzyska głos. Zadania tego podejmuje się drwal Maciej.

Co odkrywa Maciej w czasie swojej wędrownej misji?
Maciej uświadamia sobie, że często zapominamy o najprostszych prawdach, podobnie zresztą jak w dorosłym życiu. Nie chcę zbyt wiele zdradzać fabuły, ale uważam, że ta bajka jest dla dzieci bez ograniczeń wiekowych. Starsze dzieci mogą się domyślić pewnych rzeczy, a odrobina suspensu nie zaszkodzi. Drwal poznaje znaczenie takich słów jak mądrość, miłość i uczciwość. Najbardziej jednak intrygujące są przygody, które napotyka w trakcie wędrówki.

Czy morał zawarty w tej bajce może mieć również wymiar uniwersalny, adresowany nie tylko do dzieci?
Myślę, że głównymi odbiorcami są przede wszystkim dzieci, ale jeśli na przedstawienie przyjdą razem z rodzicami, to również oni nie będą się nudzić. Przesłanie jest uniwersalne, a bajka nie jest nachalnie dydaktyczna. Według mnie nawet nam dorosłym trudno się uderzyć w pierś i powiedzieć, że ja nic w lesie nie nabroiłem. Dorosłym też zdarza się zapomnieć i wjechać samochodem do lasu, rozpalić ognisko, kiedy przyjdzie na to ochota czy z lenistwa zostawić śmieci. Ta bajka nie jest po to, by zawstydzać dorosłych, lecz przypomnieć im, że dzieci najwięcej uczą się od rodziców i najlepiej służy im dobry przykład.

Jak pracuje się w warunkach, gdy jest się reżyserem i aktorem w tym samym spektaklu?
W tym przypadku jestem odtwórcą roli epizodycznej, więc właściwie na scenie pojawiam się tylko na chwilę. Poza tym nie jest to moje pierwsze tego typu zadanie. Generalnie często jest tak, że bardziej skupiam się na tym, co robią koledzy, wtedy zaniedbuję swoją rolę. Znajduję jednak dla siebie taki czas, kiedy przykładam się bardziej do odtworzenia swojej postaci i staje się bardziej aktorem niż reżyserem.

Czym dla pana jest kreowanie bohaterów bajkowych?
Cały czas przekonuję kolegów i siebie, by pracując nad bajką nie grać bajkowo. Chodzi o to, żeby grać jak najbardziej naturalnie, bez przerysowania. Oczywiście w tym przypadku nie ma siedzenia godzinami przy stoliku i omawiania psychologii postaci; ale zbudowania jej charakterystyczności, tego żeby wyrażała prawdziwe emocje. To samo dotyczy grania dla widza dorosłego. Nie widzę, żeby była tu jakaś różnica. Sam niezbyt często grałem dla dzieci, ale zdarza mi się to robić i niesamowite jest to jak żywiołowo dzieci potrafią reagować, gdy uda nam się zrealizować wszystkie założenia. Podobnie jest z dorosłą widownią. Jeśli człowiek stoi na scenie, nie widzi reakcji i wydaje mu się, że wszystko odbija się od ściany to trudniej jest mu zrealizować to, co sobie założył. Dorosłym o wiele trudniej jest uwierzyć w konwencję. Jeżeli mówię, że dany patyk będzie teraz np. ptaszkiem to dziecko za chwilę w to uwierzy. Jeśli odbiera to dorosły to muszę wykonać o wiele więcej działań, ożywić tego patyka tak, żeby on rzeczywiście fruwał i mógł w to uwierzyć.

Kulisy Solskiego 8/2013

Załączniki