Malarstwo jest ciszą myśli i muzyką wzroku” Orhan Pamuk
Zawsze czułam potrzebę malowania. Nie tego co widzę, ale tego co czuję. Przez 30 lat wystarczało mi, że od czasu do czasu namaluję coś na spódnicy czy na koszulce, ale przyszedł taki wieczór kiedy poczułam, że to mi już nie wystarcza. Wtedy zamalowałam pierwszą ścianę. Plakatówkami z pobliskiego sklepu. To był długi i trudny proces. Mimo, że efekt końcowy mocno odbiegał od moich oczekiwań – byłam szczęśliwa.
Zachłysnęłam się tym szczęściem i… malowałam dalej. W końcu jednak okazało się, że ani w moim obecnym mieszkaniu, ani w rodzinnym domu nie pozostała ani jedna czysta ściana. Wtedy dopiero wpadłam na pomysł, by malować obrazy, które można ze ściany zdjąć. Wtedy też zaczęłam się uczyć czym jest perspektywa, światłocień, koło barw i inne takie cuda. Zaczęłam też ćwiczyć rękę i oko. Dalej to robię. Dalej się uczę i nie zamierzam przestać. Często kiedy przyznam się komuś, że maluje słyszę: “O! Super! A co malujesz?” Kiedyś odpowiadałam po prostu “Ściany!” albo “Koszulki” i jeszcze byłam dumna z siebie, że tak dowcipnie unikam trudnego pytania. Bo to jest trudne pytanie i zazwyczaj nie umiem na nie odpowiedzieć. Teraz spróbuję.
Co jest na moich obrazach? Historie, które kiedyś wymyśliłam, których nie zapomniałam i które mi leżą na sercu, czasem sny, które mnie uwierają w rzeczywistość, a czasem strachy, które duszą mi duszę. Mam ogromną nadzieję, że w którymś z obrazów zobaczą Państwo coś, co Państwa zaciekawi lub poruszy. Bardzo bym tego chciała. Nie ukrywam, że ta wystawa jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Cieszę się i boję jednocześnie. Cieszę się, że będą Państwo mogli zobaczyć moje prace, a boję się… tego samego. Ale bardziej się cieszę. Dużo bardziej.
Matylda Baczyńska