Lubię pracować globalnie nad spektaklem

Rozmowa z Mirkiem Kaczmarkiem autorem scenografii i projektów kostiumów do spektaklu „Proces 2.0.”

W tarnowskim teatrze przygotował Pan już scenografię, do „Czerwonych Komet” wyreżyserowanych, tak jak „Proces 2.0” przez Jarosława Tumidajskiego. Co nowego zaproponuje Pan starej publiczności, a czym zaskoczy nową?

„Proces”, to zupełnie inna literatura, o wiele bardziej pojemna i szlachetna niż „Czerwone Komety”, które mają zabarwienie komediowo-farsowe. Scenografia w zasadzie ogranicza się do prostego znaku przestrzennego, który mam nadzieję że będzie na tyle intensywny i wysycony, że wywoła wrażenie zagrożenia i niepokoju, na którym mi bardzo zależy. „Czerwone Komety” realizowaliśmy dość dawno temu, jestem już na innym etapie myślenia o teatrze i tym samym przestrzeni – scenografia będzie zupełnie inna i będzie operować inną językiem i estetyką.

Od Pana ostatniej wizyty w Tarnowie minęło 7 lat. Przestrzeń w teatrze zmieniła się, głównie za sprawą modernizacji. Jak ocenia Pan możliwości scenograficzne w nowej przestrzeni?

Szczerze mówiąc nie za bardzo pamiętam jak było 7 lat temu. Modernizacja zazwyczaj daje większe możliwości w pracy, współcześniejszy park maszynowy taką pracę powinien umożliwić i w niej pomóc. Jak jednak będzie teraz tego jeszcze nie wiem. Najintensywniej pracuję na scenie w ostatnim tygodniu, kiedy mamy już zmontowaną scenografię i łączymy wszystko w całość. To zresztą najciekawszy i najbardziej podniecający etap pracy.

Przygotowane przez Pana projekty kostiumów, zdecydowanie odbiegają od mojego wyobrażenie, jakie miałam podczas czytania Kafki. Wydają się bardzo surrealistyczne.

W scenografii, która operuje prostym komunikatem uważam, że można sobie pozwolić na wiele więcej w sensie estetyki i konotacji – stąd zapewne wrażenie surrealizmu. Takie podejście do kostiumu daje nam możliwość szerszego czytania Kafki, szerszego znaczeniowo traktowania postaci. Nie interesuje nas w ogóle osadzenie epokowe, pewne “przekrzywienie” w kostiumie ma zapracować na generalny odbiór spektaklu – ma także dookreślić wrażenie niepokoju i klimatu osaczenia, który dyktuje już scenografia.

Zajmuje się Pan scenografią, projektuje plakaty, przygotowuje instalacje i inne prace wystawiane w galeriach na całym świecie. Co jeszcze? Które z tych zajęć traktuje Pan jako to najważniejsze, które sprawia Panu najwięcej radości?

Praca w teatrze jest na tyle absorbująca, że w zasadzie nie mam już czasu na inny rodzaj działań artystycznych – przez ostatnie kilka lat nie udało mi się zrobić wystawy. Ale doświadczenie, które zdobyłem jako artysta sztuk wizualnych (dość pokracznie się to niestety nazywa:)) procentują teraz w mojej pracy w teatrze. Mogę śmiało powiedzieć, że nie ma większej różnicy w przygotowywaniu wystawy i spektaklu. Poza tym, że praca w teatrze jest zasadniczo łatwiejsza, pomaga nam przecież cały sztab ludzi. W przypadku przygotowywania indywidualnej wystawy jest się pozostawionym samemu sobie. Teatr mi także daje – przynajmniej na tym etapie – większe możliwości rozwoju. Łatwiej jest przeprowadzić realizację nawet najbardziej nieprawdopodobnych projektów, także ze względów budżetowych. Można oczywiście realizować – tak jak w offie – spektakle niskobudżetowe, ale mam wrażenie że dość szybko dochodzi się do przysłowiowej ściany. Najbardziej lubię pracować globalnie nad spektaklem to znaczy przygotowywać scenografię, kostiumy, światła i video – mam wrażenie że wówczas jestem w stanie najpełniej reagować. Projekty graficzne, które przygotowuję pozwalają mi się na chwilę odprężyć i zająć głowę inna formą wypowiedzi – traktuję taką pracę jako rodzaj higieny i poszerzania umiejętności.

Kulisy Solskiego nr 9/ styczeń 2014

Mirek Kaczmarek – scenograf, kostiumograf i twórca video. Od debiutu w 2002 roku zrealizował scenografię i kostiumy do blisko stu przedstawień głównie we Wrocławiu, Wałbrzychu, Bydgoszczy, Gdańsku i Poznaniu. Stale współpracuje z Wiktorem Rubinem, Janem Klatą, Marcinem Liberem, Piotrem Kruszczyńskim i Jarosławem Tumidajskim. Współpracował także z Pawłem Łysakiem, Mają Kleczewską czy Krystyna Meissner. Był autorem polskiego pawilonu na Praskim Quadriennale Scenografii w 2007 roku. W 2012 roku nominowany do Paszportu Polityki, w kategorii teatr.