Anna Wakulik – Rada Artystyczna Teatru im. L. Solskiego

Anna Wakulik – od 2012 roku kierownik literacki tarnowskiego teatru. 

Autorka sztuk teatralnych, m.in.: Zażynki (finał Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, nagroda dziennikarzy konkursu Metafory Rzeczywistości w Teatrze Polskim w Poznaniu, 2012), Krzywy Domek(finał Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2010).W 2012 roku na tarnowskiej scenie została wystawiona jej sztuka Bohaterowie inspirowana wydarzeniami spod tarnowskiego Lichwina. Współpracowała Pani z londyńskim The Royal Court Theatre*. Czym się różni publiczność angielska od polskiej?
Przede wszystkim Royal Court to “mekka” światowej dramaturgii – ciężko mówić o tym miejscu jako o reprezentancie typowego angielskiego teatru, chociażby ze względu na to, że jest skoncentrowany przede wszystkim na osobie dramatopisarza, na tym, jakie znaczenia niesie tekst, jakie tematy porusza, a nie na zapewnieniu publiczności rozrywki, czym zajmuje się większość brytyjskich scen. Zazwyczaj teatry oczekują od autora przyniesienia skończonego arcydzieła. Court natomiast wie, że pisanie to proces, na początku bardzo intymny, potem przychodzi czas na konfrontację z aktorem, sceną, realiami produkcji. Pisanie tekstu trwa więc tam co najmniej kilka miesięcy, przeplatanych warsztatowymi czytaniami kolejnych wersji utworu. Widzę jakieś nurty tematyczne w Londynie – ale pamiętajmy, że Londyn to nie Anglia, to ośmiomilionowy miks kultur, jeden wielki tygiel – są to przede wszystkim tematy dotyczące imigracji i coś, co nazwałabym dramatem dotykającym tematyki tożsamości – narodowej, seksualnej, politycznej. Taka jest też publiczność, która przychodzi do teatru- są to ludzie, którzy na co dzień stykają się z o wiele większą niż w monolitycznej Polsce barwnością i różnorodnością światów ludzi, z którymi przyszło im współegzystować, są otwarci na historie z różnych zakątków globu. Bardzo żywo reagują na to, co dzieje się na scenie, śmieją się, klaszczą, nie mają tego rodzaju spięcia, który widać czasem w Polsce – nie przywdziewają specjalnych garsonek na wyjście do teatru, raczej nie idą tam, aby usłyszeć jakąś mądrość, ale by być zaproszonym do dyskusji.

Dlaczego warto chodzić do teatru?
Dlatego, dlaczego warto czytać książki i podróżować – żeby poznać światy, których wcześniej się nie znało, historie, których nie usłyszy się w krzątaninie codzienności. Myślę, że teatr jest trochę świątynią tchórzących przed życiem, tak samo jak kino – idzie się tam po to, żeby zobaczyć różne ekstremalne historie, jakieś namiętności, pokomplikowane postaci, których jakiś odblask funkcjonuje w naszym życiu, ale w o wiele słabszym natężeniu. W teatrze, jeśli spektakl jest sprawnie wyreżyserowany, aktorzy zaangażowani, a tekst gęsty- możemy przeżyć bardzo intensywne chwile. Esencją tego, co mnie pociąga w teatrze, jest ostatnio spektakl Bracia Karamazow Janusza Opryńskiego – co za literatura! Co za aktorzy! Żadnej hochsztaplerki, żadnego humbugu, scenografia prosta, muzyka porywająca, a historia przerażająca i dzika. Ale są też inne rodzaje teatru, bardzo cenię teatr zaangażowany, zainteresowany rzeczywistością tu i teraz, jaki tworzy na przykład Monika Strzępka z Pawłem Demirskim. Słowo Demirskiego, precyzja reżyserska Moniki i tematy, które ich rozpalają, dają wspaniały efekt sceniczny.

Na czym polega praca kierownika literackiego w tarnowskim teatrze?
To jest groch z kapustą. Kojarzy się to pewnie z czytaniem sztuk – owszem, czytam je, staram się wiedzieć, co pisze się obecnie w Polsce i za granicą, ale największym zadaniem jest umiejętność planowania całościowego – dlaczego taki tekst mógłby się sprawdzić w tym teatrze? Czy, patrząc na nasz repertuar z oddalenia, wydaje się, że czegoś tu brak? Jakie są palące tematy współczesności, jakie teksty te tematy podejmują? Czy mamy obsadę na tekst, który mnie zachwycił? Czy jego realizacja jest fizycznie i terminowo możliwa? Jak zrobić, żeby aktorzy mogli się rozwijać, żeby każdy z nich miał możliwość grania różnorodnych ról? Czasem trzeba zapomnieć o swoich ukochanych tekstach, które robiły pożar w głowie, bo po prostu nie da się ich wystawić w tym miejscu, w tym czasie. Jestem też dość mobilna – podglądam to, co dzieje się na innych scenach, obserwuję trendy, tematy, reakcje publiczności i staram się wykorzystać tę wiedzę w propozycjach realizacji dramatów. Obserwuję też aktualne produkcje – to, w jaką stronę reżyser podąża w interpretacji tekstu, podglądam, co ciekawego rodzi się na próbach, jak zaangażowani w realizację są aktorzy, co dał im taki, a nie inny rodzaj tekstu.

* w 2012 w The Royal Court Theatre wystawiono jej sztukę “A Time to Reap”.

Foto-Johan Persson

Info-Kulisy Solskiego 7/2013

Załączniki